wtorek, 22 czerwca 2010

Ślimaczki z ciasta francuskiego z pesto, czyli o teorii względności



Kiedy dojazd z pracy do domu w cudowny sposób zajął mi 30 minut zamiast przepisowej godziny, nagle poczułam, że właściwie dzień się dopiero dla mnie zaczyna, że świat jest piękny i że mogę zrealizować całą listę rzeczy, na które wcześniej nie miałam czasu. Niesamowite, jak relatywne jest pojęcie czasu. Prawda jest taka, że te ugrane pół godziny straciłam już na starcie mojego popołudniowego, dziarskiego trybu życia - wyszłam później z pracy..

Ale nawet jeśli mocno odjeżdżam w moim optymiźmie od faktów, jedna rzecz nie ulega zmianie - miałam energię, żeby wejść do kuchni i poeksperymentować z ciastem francuskim. Eksperyment niezmiernie udany, a do tego zajął mi max 15 minut. I dalej mogłam myśleć, że mój wieczór jest cudownie długi i spokojny. Zainspirowałam się przepisem z Kuchni, jednak postanowiłam go na swój sposób usprawnić: dodałam do pesto serek śmietankowy, żeby złagodzić smak i ominęłam świeżą rukolę. 

Teraz widzę, że ten przepis to punkt wyjścia do całej gamy możliwości, z których każda jest praktycznie niezawodna. Przynajmniej w mojej głowie :)

poniedziałek, 14 czerwca 2010

Stir-fry z kurczakiem i fasolą, czyli obiadowy ideał



Moja miłość do fasoli nie jest chyba wystarczająco widoczna na tym blogu, ponieważ większość przepisów z jej udziałem ogranicza się niestety do wrzucania jej do każdej możliwej sałatki i na każdy rodzaj pizzy. Niestety wśród najbliższych jestem dość osamotniona w tej kwestii, stąd tym większa radość, kiedy jednym z przygotowanych przez Karolcię dań jest coś tak idealnie pasującego do mojego obiadowego gustu.

Fasola zastępuje tutaj makaron i zastanawiam się już, w ilu przepisach mogłabym wykorzystać ten patent. Z mojego punktu widzenia ta potrawa nie wymaga polecenia, jednak tym, którzy nie czczą fasoli w podobnym stopniu, gwarantuję: i zdrowe, i pyszne.

sobota, 5 czerwca 2010

Brownie nr3, czyli kiedy słowo light brzmi jak dowcip

 

Zawsze jest okazja do kultywowania obsesji na brownie. Czy to deprecha, czy to finał YCD, pewne rzeczy są niezmienne: obecność dwóch tabliczek czekolady w Komodzie to podstawa, by świat stał się lepszym miejscem. Właśnie, zauważcie, że przy tym przepisie dwukrotnie ograniczyłyśmy ilość czekolady, dlatego pozwalam sobie nazywać to brownie dietetycznym. Do tego ma orzechy, czyli jest zdrowe i dobrze wpływa na koncentrację. 

Wiem, że posiadam już dość długą historię przepisów dietetycznych tylko z nazwy, ale w inny sposób brownie działać nie może. Albo cieszymy się niezmiernie, że je jemy, albo patrzymy na nie pożądliwym wzrokiem i przeliczamy na wrzucone do niego łyżki masła.

A tak poza tym, gdyby ktoś się zastanawiał, to nasz plan zdrowego żywienia poszedł się gonić. Ale oczywiście wracamy do niego dzielnie. Znowu ;)