Chyba tak naprawdę nie przepadam za gotowaniem tylko dla siebie. Niby zmieniają się głównie proporcje składników, niby wykonuję te same czynności, ale wszystko staje się bardziej mechaniczne. I tu nie chodzi o poszukiwanie widowni. Po prostu bez ludzi dookoła, bez ich reakcji, rozmów czy też bez chaosu, jaki czasami wywołują, znika ogromny czynnik, dla którego tak kocham gotowanie. Jedzenie zbliża ludzi. A kiedy jestem sama, mogę tylko bardziej zbliżyć się do wyższych poziomów bezmyślnego obżarstwa.
Ale nie byłabym sobą, gdybym nie próbowała umilić sobie każdej możliwej czynności i wycisnąć z niej każdego pozytywnego akcentu. Ten obiad przygotowałam robiąc wszystkie rzeczy, na które bym sobie w towarzystwie nie pozwoliła. Włączyłam muzykę nieprzyzwoicie głośno. Śpiewałam. Przemieszczałam się po kuchni ślizgając się w skarpetkach po posadzce, a naczynia zmyłam dopiero jakieś dwie godziny później.
Było naprawdę fajnie. I nawet obiad, mimo że w towarzystwie książki, smakował mi bardzo. I wytarłam resztki oliwy z talerza kawałkiem pszennego (!) chleba. Ha.
Składniki (na 1 dużą porcję):100g świeżych pieczarek
40ml oliwy
1/2 łyżeczki soli
1 ząbek czosnku
1 - 2 łyżeczki soku z cytryny
1 łyżeczka suszonego tymianku
2-3 łyżki startego parmezanu
kilka listków bazylii
około 200g makaronu
1. Obierz i pokrój pieczarki na plasterki. W misce wymieszaj oliwę, sól, zmiażdżony i posiekany ząbek czosnku, sok z cytryny, tymianek. Następnie dodaj pieczarki i wszystko dokładnie wymieszaj.
2. Nastaw makaron - kiedy będzie się gotował (do stanu al dente), wrzuć pieczarki na nagrzaną patelnię i smaż na średnim ogniu.
3. Kiedy makaron będzie gotowy, zdejmij pieczarki z ognia i wymieszaj z odcedzonym makaronem. Ważne, żeby pieczarki były jedynie podsmażone i nie zrobiły się zbyt "wodniste". W oryginalnym przepisie występują na surowo, ja mam lekkie obawy przed taką formą podania, ale jednocześnie zależy mi, żeby pieczarki zachowały swoją formę i smak.
4. Tuż przed podaniem posyp danie parmezanem i listkami bazylii.
Smacznego!
mam podobnie z tym gotowaniem dla siebie. dla kogoś jeszcze to już zupełnie inna bajka. zdecydowanie lepsza :)
OdpowiedzUsuńJa od biedy ugotuję, ale jakoś tak...jak jest więcej osób to i zapał większy, i chce mi się ugotować coś bardziej wymyślnego...a tak to sięgam po najprostsze rozwiązania.
OdpowiedzUsuńwolę gotwac dla innych.
OdpowiedzUsuńsama się nawet i chlebem z masłem uraczę. ale dla innych... nieba im kulinarnego uchylę.
pyszny makaron. szybki, aczkolwiek bardzo smaczny.
To obiad "na szybko" bardzo takie lubię. A w kuchni sama też wyczyniam cuda...:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
też nie lubię gotować tylko dla siebie i łapę się na tym, że jak mężuś jest w podróży służbowej to żyję na kanapkach i przekąskach, ach chyba niebawem będę miała okazję wypróbować Twoje danie dla jednej osoby...
OdpowiedzUsuń